Wstęp.
Jak wykazałem powyżej[1], ostatnie pięć lat w prawie pracy przyniosło sporo niezwykle istotnych zmian. Ostatnia pięciolatka pokrywa się z rządami Zjednoczonej Prawicy, stąd zestawienie zmian i ocena prawa pracy mogą także posłużyć do oceny tzw. „prospołeczności” tej koalicji, a także rzetelności pracy central związkowych na rzecz pracowników.
Prawo pracy, często także uzupełniane o prawo zabezpieczeń społecznych (praca i zabezpieczenie społeczne) jest zdecydowanie lepszym miernikiem prospołeczności danego ustawodawcy niż tzw. programy społeczne, oznaczające głównie napędzające inflację rozdawnictwo budżetowych pieniędzy, najczęściej tuż przed kolejnymi wyborami, co de facto oznacza nic innego jak korupcję wyborczą.
Państwo, pracownik, pracodawca.
Podstawą rozważań dotyczących prawa pracy jest „interes” przedsiębiorcy/pracodawcy oraz „interes” pracownika oraz ich wzajemna relacja (skonkretyzowana w stosunku pracy) regulowana właśnie przepisami prawa pracy. W wolnym społeczeństwie oraz w społecznej gospodarce rynkowej, przy odrzuceniu wszelkich niejasnych „etosów”, „interesem” przedsiębiorcy-pracodawcy (w przypadku osób prawnych – spółek prawa handlowego – obowiązkiem[2]) jest maksymalizacja zysku. „Interesem” pracownika jest natomiast „maksymalizacja” własnego wynagrodzenia i innych benefitów przy odpowiedniej „minimalizacji” „uciążliwości” wykonywania pracy. „Interesy” pracodawców i pracowników wydają się nie do pogodzenia, szczególnie, że często najłatwiejszym sposobem maksymalizacji zysku jest obniżanie „wynagrodzenia” oraz zwiększanie „efektywności” pracy pracownika, co równa się najczęściej dodatkowymi obowiązkami czy zwiększonym czasem pracy. Pogodzenie interesów tych dwóch grup wydaje się trudne, jest jednak koniecznością. Ten „konflikt interesu” mobilizuje strony stosunku pracy tworząc ich reprezentacje. Pracownicy tworzą własne grupy nacisku – organizacje związkowe czy też inne przedstawicielstwa. Pracodawcy jednoczą się w związkach pracodawców lub federacjach, także dla wspólnej reprezentacji oraz skuteczniejszych sposobów nacisku. Regulatorem w tym przypadku jest państwo, a narzędziem regulacji prawo – w tym przypadku – prawo pracy. Państwo, jako regulator, powinno zachować neutralność – „ważyć” interesy obydwu stron, odnajdować „złoty środek” i zachować równowagę pomiędzy stronami, co zapewnia stały, umiarkowany ich rozwój, przekładający się na wzrost dochodów z podatków płaconych zarówno przez pracowników jak i przez przedsiębiorców.
Jest to oczywiście model. Zrozumiały dla wszystkich, jednak mało realny. Państwo, obok pozycji regulatora jest także uczestnikiem systemu. W strefie budżetowej, a także w tzw. przedsiębiorstwach państwowych (obecnie w większości w spółkach z udziałem skarbu państwa) jest tzw. rzeczywistym pracodawcą czyli podmiotem decyzyjnym, podejmującym lub mającym wpływ na istotne decyzje dotyczące np. branżowego prawa pracy całych gałęzi gospodarki (bankowość, energetyka, paliwa, urzędnicy, armia) lub grup pracowników. Interes państwa zbliża się zatem z interesem pracodawców. Ponadto, w gospodarkach rynkowych „wyważenie” interesów, równowaga, nie istnieje. Najlepiej ilustruje to popularny przykład wahadła, które odchyla się raz w jedną (prorynkową, liberalną, propracodawczą) stronę, raz w stronę drugą – prospołeczną, propracowniczą, socjalną. Prawidłowy „ruch wahadła” umożliwia rozwój gospodarki, zdejmując z niej nadmierne obciążenia m.in. kosztami pracy – szczególnie w przypadku odchylenia prorynkowego. Odchylenie prospołeczne, podnoszące koszty pracy, z jednej strony wyrównuje przychód z działalności przedsiębiorstwa uzyskiwany przez pracodawców/właścicieli i pracobiorców, zapewnia jednak spokój społeczny i większą satysfakcję z wykonywania pracy, co jednocześnie wpływa na rozwój gospodarki.
W modelu, obok instytucji państwa, pracodawców i pracobiorców pojawiają się jeszcze partie polityczne, które po wygranych wyborach, przejmują instytucje państwowe i stają się partiami władzy. By ją zdobyć, muszą odwołać się do wyborców i ich pozyskać. Wyborcy, to także z jednej strony pracownik – przyszły, były lub obecny, oraz jego pracodawca. Partie polityczne, odwołując się do wyborców, odwołują się do ich postaw i poglądów. W wolnym społeczeństwie wyznanie, religia czy, ogólnie rzecz ujmując, sprawy światopoglądowe są sprawą prywatną obywateli, podobnie jak stosunek do wszelkich ideologii i doktryn. Partie polityczne w wyborach nie powinny się do nich odwoływać gdyż, w przypadku wygranej, zideologizowałyby instytucje państwowe (jak ma to niestety miejsce teraz)[3]. Odnośnikiem w walce wyborczej w dojrzałym społeczeństwie jest zatem (lub raczej powinno być) prawo i gospodarka. Opisane wyżej wahadło staje się więc „wahadłem politycznym”, odchyla się raz w „prawą” – prorynkową raz w „lewą” – prospołeczną stronę[4]. W Polsce, od kilkunastu lat wahadło odchylone jest w stronę prawą, przy czym państwo, paradoksalnie określa się jako państwo prospołeczne.
Państwo, realizując m.in. postulaty wyborców – pracowników staje się prospołeczne, a realizując postulaty własnych urzędników oraz wyborców – przedsiębiorców staje się prorynkowe. Przekładając to na prawo pracy – jest ono liberalizowane na korzyść pracodawców lub zwiększa koszty pracy, na korzyść pracowników[5]. Przyjmując powyższe kryteria można ocenić czy państwo – pod rządami danej partii rządzącej – jest prospołeczne czy prorynkowe.
W modelu, walczący o władzę politycy uwzględniają przede wszystkim element liczebności po stronie wyborców – pracowników, a także (a może przede wszystkim) roszczeniowość polskiego społeczeństwa w stosunku do własnego państwa, będącą w mojej ocenie zaszłością po zgoła 40-letnim okresie państwa z definicji opiekuńczego, jakim była Polska Rzeczpospolita Ludowa i teraz od nowa budowaną. Istotny jest także stopień obciążenia ideologią partii walczących o władzę. Prawo i Sprawiedliwość, czy Solidarna Polska są partiami niezwykle silnie zideologizowanymi. Podobnie zresztą jak obecna „Lewica”. Elementy nacjonalizmu (czy wręcz szowinizmu) wymieszane są tam ze społeczną nauką Kościoła rzymskokatolickiego. Dla liderów tej partii walka polityczna toczy się o „ubranie” instytucji państwowych w wyznawaną przez siebie ideologię[6]. Biorąc pod uwagę skrajność emocji, jakie wzbudzają postawy religijne, ideologie, doktryny i wszelkie „…izmy”, państwo ideologiczne (katolicko-narodowe, socjalistyczne, itp.) zyskuje z jednej strony zagorzałych zwolenników, jak i zdeklarowanych przeciwników, którzy zwalczając przeciwną sobie ideologię, zwalczają jednocześnie własne państwo[7]. Ideologizacja instytucji państwowych jest zatem skrajnie dla nich niekorzystna. W najtrudniejszej sytuacji jest Porozumienie Jarosława Gowina, deklarujące się jako prorynkowa partia liberalno-konserwatywna, którego przedstawiciele[8] w Komisjach i Zespołach starają się liberalizować prawo pracy. PIS i SP, określając się jako partie prawicowe, co może wydawać się zbieżne z poglądami Porozumienia, jednocześnie określają się jako prospołeczne (eufemizm dla gospodarczej lewicowości) i używają psujących społeczeństwo, pieniądz i gospodarkę „programów społecznych” do zdobycia i utrzymania władzy.
Dostosowując się do metod walki politycznej, opozycyjne ugrupowania polityczne także przyjęły populistyczne spełnianie, kosztownych dla budżetu, prostych i chwytliwych obietnic wyborczych.
Z drugiej strony na Rządzie oraz NBP ciąży obowiązek dbałości o gospodarkę oraz stabilność waluty[9].
Państwo – pracodawca i beneficjent liberalnych przepisów prawa pracy staje obecnie wobec dylematu – jak zabezpieczyć interesy Skarbu Państwa z jednej strony oraz zaspokoić oczekiwania wyborców z drugiej strony. Najczytelniejszym przykładem spełniania oczekiwań pracowników jest regularne podwyższanie wynagrodzenia, czy obecne programy społeczne. Przykładem liberalizacji może być ciągle ponawiana próba zniesienia obowiązku podawania realnej przyczyny rozwiązania stosunku pracy pracownika oraz sądowej kontroli tego procesu w zamian za wypłacaną odprawę.
Przyjęto zatem następujące rozwiązanie. Obciążenia podwyżkami w większości przekładane są na przedsiębiorców, samorządy i inne podmioty zatrudniające pracowników (państwo „płaci” realnie tylko sferze budżetowej). W tej grupie liberalizacja prawa pracy jest zatem swoistym wyrównaniem narzuconych rekompensat czy podwyżek. Dla pracowników benefity finansowe faktycznie mogłyby być rekompensatą odebranych praw. Niestety rozkręcona przez Narodowy Bank Polski inflacja na poziomie 3% (2021) „zjada” w znacznym stopniu wszelkie podwyżki i rekompensaty. Wniosek jest taki – pracodawcy i państwo w zamian za podwyżki i rekompensaty zyskują nowe, złagodzone przepisy prawa pracy, które coraz bardziej przypominają regularne prawo cywilne. Pracownik traci uprawnienia w zamian za pozorne, zjadane przez inflację podwyżki. Państwo realizuje zatem najbardziej populistyczną obietnicę wyborczą „damy pieniądze”, faktycznie tych pieniędzy nie dając, a jednoczenie dla przedsiębiorców liberalizuje prawo pracy.
Państwo obsadzone przez partie populistyczne, rozdając pieniądze przy pomocy „programów społecznych” udaje, że jest prospołeczne, ograniczając w rzeczywistości prawa pracownicze, liberalizując prawo pracy, co oczywiście sprzyja przedsiębiorcom i gospodarce. Podsumowanie ostatniej pięciolatki niestety pokazuje, że w tym przypadku mamy do czynienia z państwem wybitnie prorynkowym – co oczywiście nie zasługuje z definicji na złą ocenę. Na złą ocenę zasługuje raczej hipokryzja opisanych powyżej postaw. Gorset praw pracowniczych, podwyższający udział pracownika w ogólnym zysku przedsiębiorstwa jest luzowany – czy nadmiernie, ocena zależy od tego, czy pracę się daje czy pracę się bierze.
Kiedy państwo jest prospołeczne.
Indywidualne prawo pracy jest najbardziej uniwersalną gałęzią prawa w tym znaczeniu, że jego regulacje znajdują realne zastosowanie wobec większości obywateli, większość dorosłych Polaków pozostaje lub pozostawało w jakiejś formie zatrudnienia – umowa o pracę, umowy cywilno-prawne, mające charakter stosunku pracy. Prawo pracy jest osobną gałęzią prawa, wywodzącą się z prawa cywilnego, Można uznać, że indywidualne prawo pracy należy do prawa prywatnego. Stosunek pracy (relacja między pracodawcą a pracownikiem opisana w art. 22 k.p.[10]) a także reszta przepisów go regulujących, jest wyjątkowy (i wyodrębniony) na tle innych stosunków cywilnoprawnych. Opisując rzecz w dużym uproszczeniu – podstawową zasadą, którą kieruje się prawo cywilne jest s w o b o d a u m ó w zawieranych przez formalnie równie podmioty. Strony mogą właściwie dowolnie uregulować swoje relacje[11]. Jeśliby zastosować tę zasadę do prawa pracy, oznaczałoby to, że pracodawca i pracownik w sposób dowolny mogliby uregulować stosunek pracy. Uogólniając – sytuacja taka miała miejsce w systemach kapitalistycznych XIX wieku czy w dwudziestoleciu międzywojennym. Obecnie w Polsce zasadą swobody umów kierują się kontrakty wyższej kadry zarządzającej przedsiębiorstwami oraz wysokiej klasy specjalistów, poszukiwanych na rynku pracy przez pracodawców. W mojej ocenie swoboda umów może być podstawą stosunku pracy (czy kontraktu) wyłącznie wtedy, gdy jego strony występują z podobnej pozycji negocjacyjnej. Inaczej mówiąc – pracownik musi mieć wybór pomiędzy kilkoma pracodawcami, jego umiejętności są na tyle ważne dla pracodawcy, że to pracodawca musi o pracownika (oczywiście do pewnego stopnia) zabiegać. W sytuacjach wyjątkowej prosperity (rynek pracownika) relacja taka staje się powszechniejsza – w gospodarce rynkowej jest to jednak wyjątek. Normą jest zazwyczaj rynek pracodawcy, gdzie „podaż” pracowników przewyższa ilość miejsc pracy, co powoduje z jednej strony bezrobocie, a z drugiej strony możliwość dyktowania warunków zatrudnienia przez pracodawców. W takiej sytuacji obsadzenie stanowisk pracy nie wymaga wyjątkowych umiejętności pracowników, a pozycję dominującą przyjmuje pracodawca. W takich okolicznościach, w przypadku obowiązywania zasady swobody umów, pracodawca mógłby narzucić pracownikowi tzw. „rynkową” stawkę wynagrodzenia, czy np. ilość dni płatnego urlopu, taką na jaką zgodziłby się, kolejny – stojący „za” ubiegającym się o pracę – kandydat do posady. Ze względu właśnie na tę nierówność w „pozycji” pracownika i pracodawcy, celem zabezpieczenia państwa i gospodarki, ustawodawca wyodrębnił prawo pracy, jako gałąź prawa prywatnego – gałąź, która ma kierować się odrębnymi zasadami. Podstawową zasadą prawa pracy jest zatem odejście od zasady swobody umów. Podstawą jest tu właśnie ingerencja państwa. Państwo przygotowuje zestaw minimalnych zabezpieczeń socjalnych (np. płaca minimalna, odpowiednia liczba dni płatnego urlopu, zakaz zwolnienia w przypadku ciąży pracownicy itp.), na które pracodawca musi się zgodzić, oraz zestaw rozwiązań systemowych (systemy czasu pracy, system wynagradzania), które pracodawca musi lub powinien w danych okolicznościach wobec pracownika stosować. Pracodawca, zawierając z pracownikiem umowę o pracę, bez wzajemnych ustaleń zmuszony jest przez prawo pracy do przyjęcia na siebie sztywnego gorsetu zobowiązań wobec pracownika. Ma to służyć odpowiedniemu zabezpieczeniu „udziału” pracownika w zysku pracodawcy – zysku, który powstał przy wydatnym udziale załogi.
Zbiorowe prawo pracy.
Prawo pracy związane jest ściśle z gospodarką, która podlega nieustającym zmianom. Prawo pracy wymaga zatem ciągłej oceny aktualności i adekwatności a także nowelizacji. Przy czym nowelizacja i uaktualnienie musi uwzględniać interesy obydwu stron stosunku pracy. Stąd instytucja dialogu stron oraz dokumentów zbiorowego prawa pracy.
Swoboda prowadzenia działalności gospodarczej[12] wprowadzona ustawą – prawo przedsiębiorców, realizuje właściwie liberalną zasadę leseferyzmu[13] – pozwólcie (swobodnie) działać. Każdy przedsiębiorca ma teoretycznie swobodę w podejmowaniu, prowadzeniu, a także zakończeniu prowadzenia działalności gospodarczej. Wolny rynek generuje ogromną różnorodność jej form. Form, które nie są stałe, a zmieniają się wraz ze zmieniającymi się warunkami otoczenia. Zawsze istnieje zagrożenie, że zestaw zabezpieczeń pracownika, który przygotował dla niego ustawodawca nie będzie wystarczająco uniwersalny. Nie będzie odpowiedni dla wszystkich branż gospodarki w sposób wystarczający. Ustawodawca, obok najbardziej uniwersalnej ustawy, jaką jest kodeks pracy uchwalił zatem szereg ustaw regulujących w sposób nieco odmienny stosunek pracy w różnych branżach gospodarczych. Może to jednak nadal nie wydawać się wystarczające. Systemy wynagradzania czy premiowania, systemy czasu pracy, zasady etyki zawodowej itp. odpowiednio dostosowane do zakładu, grupy czy branży mogą, z jednej strony zabezpieczać prawa pracownicze, a z drugiej – stymulować rozwój tych przedsiębiorstw. Rozwiązaniem jest w tym wypadku zbiorowe prawo pracy. Przyjmuje się, że zbiorowe prawo pracy reguluje prawa i interesy nie indywidualnych pracowników a ich zbiorowisk – załóg pracowniczych. Zbiorowe prawo pracy reguluje także prawa i interesy przedstawicieli stron dialogu społecznego – związków zawodowych i organizacji pracodawców. Dokumenty zbiorowego prawa pracy obowiązują najczęściej tyko niektóre grupy pracowników np. nauczycieli, pracowników danych branż gospodarki, grup kapitałowych, czy nawet zakładów pracy. Aktami prawa pracy są układy zbiorowe i oparte na ustawach porozumienia. Podstawą prawną systemu zbiorowego prawa pracy jest art. 59 Konstytucji[14] oraz art. 9 kodeksu pracy, który ustala, że układy zbiorowe pracy i oparte na ustawach porozumienia mają przymiot prawa pracy, innymi słowy są równe ustawom. W zbiorowym prawie pracy – podmiotem nie jest pracownik a zbiorowość – załoga zakładu pracy, grupy kapitałowej czy całej branży. Załoga ma swoją reprezentację – najskuteczniej (i najczęściej) reprezentują ją organizacje związkowe. Obok nich mogą wystąpić rady pracowników czy przedstawiciele załóg wybrani do konkretnych spraw. Reprezentacja pracodawcza jest uzupełniana – obok pracodawców – o ich związki czy federacje.
Prawo relacji – przedsiębiorca/pracodawca a pracownik. Modelowo mamy zatem państwa pozostawiające wyłącznie obywatelowi troskę o własne prawa (najczęściej państwa oligarchiczne, coraz to wstrząsane niepokojami społecznymi) oraz populistyczne państwa opiekuńcze – najczęściej słabe i zbankrutowane dyktatury, w których państwo (najczęściej w imię jakiejś ideologii) ogranicza obywatelom wolności, w tym wolność prowadzenia działalności gospodarczej, w zamian za najczęściej tylko ofertę „opieki” nad tymi „słabszymi” jednostkami, na tym samym – równym dla wszystkich poziomie. Dziewiętnastowieczny, oparty na skrajnym liberalizmie kapitalizm jest przeszłością – właśnie ze względu na ogromne niepokoje społeczne, jakie wzbudzał. Socjalistyczne utopie, prowadzące najczęściej do gospodarek centralnie sterowanych są w Europie na chwilę obecną także w odwrocie.
Społeczna gospodarka rynkowa – art. 20 Konstytucji RP[15] jest kompromisem, złotym środkiem pomiędzy oligarchią a gospodarką centralnie sterowaną przez państwo. Państwo zapewnia swobodę prowadzenia działalności gospodarczej, której składnik – praca, jest przez państwo chroniony[16].
Ochrona pracy oznacza, że państwo z jednej strony gwarantuje podstawowe minimum zabezpieczeń, tworząc indywidualne prawo pracy, a z drugiej wzmacnia i zachęca reprezentacje obydwu stron relacji. Tak, by korzystając w własnego znaczenia i siły, mogły w taki sposób układać relacje między sobą, aby aktami zbiorowego prawa pracy (układami zbiorowymi pracy i innymi porozumieniami opartymi na ustawach) poprawiać pozycję pracowników w stosunku do przepisów ustaw, dostosowywać prawa pracownicze do realiów danego zakładu, grupy lub branży, czy też wyjaśniać/informować pracowników o najważniejszych ich prawach. Na marginesie oczywiście należy poruszyć kwestię możliwości pogorszenia praw pracowników w stosunku do ustaw, co zdecydowanie uatrakcyjniłoby prawo zbiorowe dla pracodawców i uczyniłoby je powszechniejszym. Osobiście uważam, że powszechność zbiorowego prawa pracy byłaby większą korzyścią niż naruszenie niektórych praw pracowniczych z ustaw. „Prospołeczność” państwa oznacza zatem wyrównanie i zabezpieczenie i praw pracowniczych w relacji z pracodawcami oraz dbanie o poziom oraz zapewnianie realności dialogu społecznego na odpowiednim poziomie. W sytuacji, gdy państwo promuje się jako prospołeczne, rozdaje pieniądze budżetowe i osłabia własną walutę, a z drugiej strony nadmiernie liberalizuje prawo pracy, mamy do czynienia z hipokryzją.
Wyznacznikiem prospołeczności państwa jest zatem odpowiedni, korzystny poziom prawa pracy – zarówno indywidualnego (włączając w to zabezpieczenia społeczne), jak i zbiorowego prawa pracy, w tym poziom dialogu społecznego. Przeciwieństwem, drugą płaszczyzną wahadła jest państwo prorynkowe, którego prawo pracy zbliża się do prawa prywatnego, w którym to prawie pracodawca i pracownik są traktowani przez państwo na równi. Pracownik staje się bardziej przedmiotem w procesie wzmacniania gospodarki. Silna gospodarka to jednak miejsca pracy, bez których pracownik staje się bezrobotnym i z podmiotu prawa pracy przesuwa się w sferę zabezpieczenia socjalnego. Schemat pracy wahadła powinien być następujący. Państwo prorynkowe – generuje miejsca pracy, (wartości ujemne – wzmacnia nierówności społeczne, tworzy oligarchię, prowadzi do niepokojów społecznych). Państwo prospołeczne – podnosi „koszty” pracy, wyrównuje zatem różnice społeczne pomiędzy pracobiorcami i pracodawcami, co prowadzi do spokoju społecznego.
Obecna pięciolatka jest karykaturą państwa prospołecznego. Z jednej strony mamy populizm, na którym nie zyskują pracownicy (inflacja), z drugiej strony mamy nadmierną liberalizację prawa pracy i zaniechanie dialogu społecznego.
Posumowanie. Państwo jest prospołeczne, kiedy tak kształtuje prawo pracy by przez koszty pracy bardziej wyrównać dochód pracodawcy i pracownika.
W chwili obecnej państwo liberalizuje prawo pracy, a za ograniczanie praw pracowników „płaci” wzrostem wynagrodzeń i programami społecznymi. Jednocześnie uruchomiona przez państwo inflacja[17] „zjada” ten wzrost. Pracownik może zatem pozostać bez praw i bez pieniędzy.
[1] Artykuł jest częścią komentarza do zmian w prawie pracy w okresie 2015 -2020 r., który w całości ukaże się w drugiej połowie 2021 roku.
[2] Obowiązek ten rozumiem jako wbudowane w istotę spółki prawa handlowego prowadzącej działalność gospodarczą dążenie do zysku. Patrz też wykładnia odpowiednich przepisów KSH oraz Prawa przedsiębiorców dot. zarządów.
[3] Na poziomie filozoficznym można polemizować i przyjąć tezę, że władza służy redystrybucji zasobów, a ta musi obywać się według jakiegoś klucza, który zawsze będzie miał charakter ideologiczny. Stan bez ideologiczny można utożsamiać z dobrze działającą demokracją liberalną. Tymczasem ta również jest ideologią, wyjątkową, bo mało agresywną i cechującą się umiarkowaniem, ale to także ideologia, za którą ludzie gotowi są walczyć i umierać.
[4] Przymiotniki „lewy” i „prawy” jako prorynkowy lub prospołeczny, wynikają z historii i takie mają powszechne europejskie znaczenie. Dopiero obecna, uprawiana przez część partii propaganda zrównała prawicowość z konserwatyzmem w kwestiach społecznych.
[5] O liberalizacji prawa pracy patrz także cz. I.
[6] Można w zasadzie przyjąć, że ta zasada może odnieść się do każdej partii. W sytuacji, gdy mowa o partii głoszącej „naszą” ideologię uznajemy te myśli za oczywiste i naturalne, a nie za ideologię. Ten specyficzny „błąd” niezwykle mocno widać gdy czyta się poglądy Obamy (Ziemia obiecana) – Jego świat dzieli się na sferę gdzie ludzie są „normalni” i rozsądni (tak się składa, że to demokraci), oraz na tych którzy, z niezrozumiałych dla niego powodów, nie podzielają tych poglądów (tak się składa, że to republikanie).
[7] Liberalizm także może być „agresywny”. Stosunkowo rzadko rozpala swoich „wyznawców”, ale wrogów – na pewno. Popularność skrajnych haseł (przykład siedmiu gwiazdek) Może być dowodem na to, że liberalna demokracja także potrafi „rozpalić serca”
[8] Jarosław Gowin jest w chwili publikacji (czerwiec 2021) wicepremierem i jednocześnie ministrem rozwoju pracy i technologii.
[9] To jest obowiązek NBP – art. 227 ust. 1 zd. I Konstytucji.
[10] Art. 22. [Stosunek pracy] § 1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, a pracodawca – do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
§ 11. Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy.
[11] Art. 3531. [Zasada swobody umów] Strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny według swego uznania, byleby jego treść lub cel nie sprzeciwiały się właściwości (naturze) stosunku, ustawie ani zasadom współżycia społecznego.
[12] Ustawa prawo przedsiębiorców: preambuła wprowadza zasadę wolności działalności gospodarczej, potwierdza ją wprost art. 2 tejże ustawy – podejmowanie, wykonywanie i zakończenie działalności gospodarczej jest wolne dla każdego na równych prawach.
[13] Od francuskiego laisse-faire.
[14] Organizacje związkowe mają prawo prowadzić rokowania oraz zawierać porozumienia.
[15] Art. 20 Konstytucji – Społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych stanowi podstawę ustroju gospodarczego Rzeczypospolitej Polskiej.
[16] Art. 24 Konstytucji RP.
[17] według danych Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w Polsce w październiku 2020 r. wyniosła 3,8 % i była najwyższa w Unii Europejskiej. W chwili publikacji (maj 2021) inflacja wyniosła 5,1
Kliknij na gwiazdkę aby ocenić artykuł
Wyniki 4.5 / 5. Ilość głosów: 2
Brak ocen. Bądź pierwszy!