Kardynałowie Gulbinowicz i Dziwisz popadają w niełaskę. Całe swe życie pracowali na rzecz wzmacniania pozycji Kościoła rzymskiego pomiędzy Wisłą i Bugiem. Efekt ich pracy jest wręcz oszałamiający. W trzeciej RP, szczególnie po pontyfikacie „papieża Polaka” „dobrostan” Kościoła rzymskiego i związany z nim w p ł y w, jaki ta instytucja ma na organy państwowe, w tym rząd RP, parlamentarzystów, szkolnictwo, oświatę, sądy czy media jest oszałamiający. Obok dobrostanu i wpływu, jest jednak jeszcze coś – bezkarność.
Problemy z seksualnością kleru nie są zapewne dla Kościoła rzymskiego czymś nowym. Pokoleniowa zmiana podejścia do kobiet, dzieci i innych „słabszych” grup społecznych, a także światowa opinia publiczna, wymuszają na Watykanie podjęcie działań wobec własnych przestępców seksualnych czy ich popleczników. Zapewne z niechęcią Watykan musi teraz „ukarać” tych, którzy całe swoje życie walczyli o jego interesy i pozycję. Trudno jednak powiedzieć, że pozbawienie insygniów biskupich i odmowa pochówku w katedrze przyniosą prawdziwą satysfakcję ofiarom tych dygnitarzy. Trudno ocenić obecne życie biskupa Paetza, po wyjściu na jaw afery z molestowaniem kleryków jako szczególnie uciążliwe. Pozbawienie go przez Watykan „blasku fleszy” może oczywiście być jakimś ciężarem, jak dla każdego człowieka pysznego, ale czy jest to kara odpowiednia do winy? Z pewnością nie musi on jednak mierzyć się takim życiem, które wodą skazani przestępcy seksualni. No cóż… Kościół sam sądzi się we własnej sprawie i karze zdecydowanie z „ojcowską dobrocią”.
Skąd bierze się bezkarność urzędników Kościoła? Dlaczego odpowiedzialne za sądownictwo i wymiar kary polskie państwo umywa od tego ręce. Juliusz Paetz, Stanisław Dziwisz czy Henryk Gulbinowicz podlegają prawu polskiemu, jak każdy inny obywatel. Nie ma (i nie może być) we współczesnej Polsce przepisu, który stawia ponad polskie prawo karne osobę, tylko dlatego, że jest ona duchownym czy nawet kardynałem. Niestety, w Polsce pokolenia JP II nie ma potrzeby wprowadzania przepisów gwarantujących niektórym brak odpowiedzialności karnej. Wystarczy wpojona wielu z mas uniżona postawa, z jakiej niemalże każdy Polak patrzy na urzędnika Kościoła rzymskiego.
My naprawdę wierzymy w książęcy tytuł panów Dziwisza, Gulbinowicza czy Paetza. Kazano nam zwracać się do ich per „jego eminencja” i uwierzyliśmy w ich specjalny status, którego tak naprawdę nie mają. Jesteśmy gotowi klękać przed nimi czy całować ich po rękach. Trudno powiedzieć, skąd wynika ta, tak naturalna dla pańszczyźnianego chłopa, poddańcza postawa. Z tradycji? A może z niezrozumiałych atawizmów czy wpojonych na katechezach lęków przed piekłem. Ten poddańczy paraliż zaczyna się już „na górze”. Naprawdę przerażającym widokiem jest klęczący czy zgięty w pół polski prezydent, oddający wręcz wasalne pokłony urzędnikom państwa watykańskiego. Trudno dziwić się potem polskim prokuratorom pokroju pana Piotrowicza czy prokuratora generalnego Ziobry, dla których przesłuchanie czy aresztowanie księcia kościoła jest czynem graniczącym z apostazją. W takich postawach urzędników państwowych wyraża się zupełny brak poszanowania dla reprezentowanego przez nich państwa polskiego.
Uniżona postawa polskiego prokuratora wobec katolickiego biskupa może wydawać się czymś niegroźnym – jakąś posuniętą do granic absurdu kurtuazją. Oczywiście takie zachowanie przekłada się na konkretną ochronę przed procesem karnym przestępców seksualnych w sutannach. Z niej wynika jednak coś jeszcze bardziej przerażającego. Pokazany w filmach braci Sekielskich obraz świadomych molestowania własnych dzieci przez księdza-przyjaciela rodziny rodziców i ich milcząca zgoda na ten proceder. W każdym innym przypadku rodzic taki zawiadomiłby policję. Sutanna księdza zadziałała jednak w sposób tak paraliżujący, że zdecydował się własnym dzieciom zmarnować życie niż oskarżyć księdza.
MSZ
Kliknij na gwiazdkę aby ocenić artykuł
Wyniki 1 / 5. Ilość głosów: 1
Brak ocen. Bądź pierwszy!