Historia Europy to nie Historia narodów a historia panów i ich poddanych – patrz w głąb rzeczy. Wybrani – szlachta i kler przez całe tysiąclecia składali na barki stanu trzeciego cały ciężar życia, by samym móc cieszyć się jego urokami (A. Schopenhauer “O Religii”). Jednak nieliczni nigdy nie utrzymają w niewoli liczniejszych od siebie, jeśli ci sami nie założą sobie kajdanków na ręce.
Historia Europy to historia konfliktów zbrojnych szlachty i kleru o władzę i majątek. Konflikty te stanowiły jednak zawsze tylko tło do walki o „dusze” (umysły) ludzkie – szczególnie „dusze” „stanu trzeciego”. Zdobywając „duszę” człowieka, przy pomocy strachu niewolono umysł ludzki i wolę, tak by bez pomocy kija niewolnik robił zawsze to, co pan mu karze. Tę metodę utrzymania władzy odkrył dla basenu Morza Śródziemnego i Europy św. Kościoła katolickiego i prawosławnego, Konstantyn I Wielki. Tak naprawdę to historia europejskich wojen religijnych jawi się jako podstawa nauki o zbiorowości czy też społeczności Europy – jej upadku i rozwoju oraz o przesłanym porządku i ładzie europejskim.
Można umownie przyjąć, że początek konfliktom religijnym dał Ariusz i jego przeciwnik, bp Anastazy z Aleksandrii, którzy kłócąc się w III w n.e. o jedno greckie słowo „homoousios” (współistotność – Jezusa Bogu) wywołali rozłam w gminach chrześcijańskich. Historia Katarów i Templariuszy – XIII wiecznego ruchu religijnego i organizacji religijno-politycznowojskowej, to jedna z lepiej udokumentowanych historii starć o „dusze” ludzkie, w których kapłani religii panującej, dzięki bezwzględności, brutalności i determinacji (wszystkiemu, co odrzucał czczony przez nich filozof pokoju z Nazaretu) utrzymali władzę nad stanem trzecim.
Historia Katarów i Templariuszy zazębia się i przeplata z innymi konfliktami o „dusze”, tlącymi się w tym samym czasie w Europie. Jest także poprzedniczką kolejnych konfliktów religijnych – schizm, herezji, i w końcu Reformacji. Żaden z tych konfliktów nie przyniósł istotnej zmiany. Zawsze społeczność Europy popadała w kolejny obłęd, dający panom i klerowi końcówkę sznura, na którym wiedli swoich poddanych od wojny do wojny. Trudno wyobrazić sobie, by zwycięstwo Katarów, Albigensów, Paulicjan, Husytów, Braci polskich, Bogumiłów, Waldensów czy, któregoś z setek innych ruchów religijnych nad Kościołem katolickim zmieniłoby cokolwiek. „Cmentarzysko elit” Europy (teoria cyrkulacji elit – Vilfredo Pareto) to przecież cmentarzysko kolejnych panów, po trupach których „nowi” pięli się do góry, zawsze z jakimś klerem u boku. Przykładem takiego zwycięstwa i jego skutków jest właśnie Reformacja, która niewiele zmieniła w relacjach wewnątrz społeczności europejskiej.
Wszystko to w imieniu konieczności zapewnienia ładu moralnego i porządku – podstawy rozwoju Europy. Dopóki jednak moralność i porządek społeczny oparte będą na „objawieniu”, jako metodzie dochodzenia do prawdy, na którym budowana jest każda religia to właśnie Św. Inkwizycja, stosy, czy tez współcześnie wojny, konflikty, granice i podziały obrazować będą „europejski porządek”. Podstawą Objaśnienia nie jest bowiem zrozumienie, a wręcz przeciwnie, przyjęcie jakiejś tezy „bez prób jej zrozumienia”. Sankcją jej przyjęcia (lub odrzucenia) jest strach przed okrutną karą, a strach zawsze rodzi przemoc i wojnę.
Stan ten próbowało zmienić europejskie Oświecenie, zastępując „objawienie”, jako metodę dochodzenia do prawdy pracą ludzkiego rozumu. Oświecenie – tak bardzo znienawidzone przez wszelkie religie. Sapere aude – odważ się myśleć – krzyczeli filozofowie. Niewolnik, a tym w rzeczywistości było 90 % społeczności monarchistycznej Europy, nadal jednak wolał gotową „prawdę”, objawioną im przez ich panów. Panów, którzy już dawno zrozumieli naczelną zasadę władzy i podzielili się poddanymi według klucza cuius regio eius religio (czyja władza tego religia).
„Dominus sit in corde meo (tuo) et in labiis meis” – (niech Bóg zamieszka w twoim, moim sercu i ustach – (fragment mszy wg rytu trydenckiego) to zatem wielowiekowe CREDO Europejczyków. Sapere aude (odważ się myśleć) pozostawało „krzykiem na puszczy”.
„Koniec historii” (esej Francisa Fukuyamy 1989 r.) jest jedną z najbardziej fałszywych tez końcówki XX wieku. Historia, jak sam Czas, nigdy się nie skończy. Dotąd, dopóki człowiekiem będzie kierować strach, historia także się nie zmieni.
Oto w Polsce mamy czas wielkiego powrotu jakiegoś pokracznego Neoromantyzmu. Zakładam, że w kolejnych wiekach (o ile Natura czy też Bóg da nam jeszcze szansę je przeżywać) nasze wnuki tak właśnie ten czas będą określać. Wielkie odejście od posługiwania się rozumem jako metodą szukania prawdy o świecie. „Rozum”, sprytnie oskarżony przez kapłanów religii o wszelkie dwudziestowieczne zbrodnie, dał się ponownie wypchnąć objawieniu ze szkół czy uniwersytetów w naszej części Europy. Początek XXI pierwszego wieku to paradoksalnie wielki powrót wszelkich urojeń i metafizyki; „duchów”, duchowości, idei, ułudy, …izmów a przede wszystkim religii. Najbardziej niebezpieczny jest oczywiście „duch narodu” gdyż on w XX wieku potrafił najskuteczniej zniewolić europejską społeczność i napuścić jednych na drugich.
Polska, pod własnym duchowym przywództwem stanęła na czele frontu o odrodzenie duchowe Europy. Wyznaczona przez świętą Faustynę Kowalską do roli „źródła iskry”, która rozpali na nowo religijność w Europie i na Świecie, Polska zmienia właśnie swój system edukacji, tak by ponownie płodził umysły, którym wkłada się do głowy prawdę łopatą. Niezwykła mnogość umysłów leniwych, bojących się myśleć, a jednocześnie gotowych na objawienie im prawdy przez nowych panów i ich kler, co kolejna cecha naszych czasów. Sapere aude.. a po co?
A wszystko po to by, jak przed wiekami cały ciężar życia spoczął na cudzych barkach. Po co psuć stare układy.
Kliknij na gwiazdkę aby ocenić artykuł
Wyniki 1 / 5. Ilość głosów: 1
Brak ocen. Bądź pierwszy!