W „prawicowej” prasie pojawiła się ostatnio twarz zasmuconego, wręcz zatroskanego starszego człowieka z koloratką pod szyją oraz kłującym w oczy bielą plastrem na policzku. Podpis głosił; „Dlaczego milczą o ataku na Kościół”[1]. Nowa a zarazem stara jak świat teza o „ataku na Kościół” nigdy nie zawodziła, szczególnie wtedy gdy Instytucja nie może poradzić sobie z niewygodnymi pytaniami i zarzutami. Taka teza musi wybrzmieć odpowiednio mocno wiec jedna okładka tygodnika nie wystarczy. Wdrukowania jej w powszechną świadomość podjął się oczywiście „Dziennik telewizyjny” i młodszy brat bez odpowiednika za tzw. komuny – TVP Info. W sukurs poszła reszta tzw. prawicowych mediów, oczywiście z pretensją, że nikt inny nie chce dostrzec tworzonej przez nich nowej rzeczywistości. Instytucja Kościoła rzymskiego ofiarą….. Trudno oczywiście podjąć polemikę z Dziennikiem telewizyjnym „ojcem Oko” i symbolem „plastra na rumianej twarzy księdza-staruszka, bo jak przekonać przekonanych.
Można także odpuścić sobie tę horrendalną hipokryzję. Jest to jednak trudne dla każdego, kto choć raz zetknął się choćby raz z historią Kościoła rzymskokatolickiego, i to nie tą „tworzoną” przez kronikarzy pokroju Wincentego Kadłubka czy Wincentego z Kielczy lub obecnych ekspertów od średniowiecza, wykładających bajki we francuskich ambasadach. O czym jednak pisać wobec tego bezmiaru cierpienia ludzkiego, którego przyczyną byli hierarchowie Kościoła katolickiego. Dni ani miesięcy nie starczyłoby na wykrzyczenie w twarz doktrynerom kto tak naprawdę jest ofiarą a kto katem. Norman Davis w swoim wykładzie o historii i historykach pisze, że historia to miliony zdarzeń, które działy się i dzieją w danym ludzkości czasie. Zadaniem historyka jest zatem „dokonać wyboru” i opisać zdarzenie jak najbliżej prawdy.[2]
Wybierzmy zatem z setek historycznych przykładów „ataku na Kościół” i spójrzmy jak taki atak przyniósł skutki dla atakujących i atakowanego. Można oczywiście zacząć od początku, czyli od czasów, gdy Kościół ze wspólnoty ludzi wierzących przeistaczał się instytucję polityczną. Gdy zaczęto głosić dobrą nowinę przy pomocy miecza i pochodni a zakonnicy zaczęli wydawać wyroki spalenia nie tylko ludzi żywych ale także wykopanych uprzednio zwłok osób podejrzanych o nieprawomyślność. Pierwsze wieki drugiego tysiąclecia ery „po Chrystusie” mogą doskonale służyć za przykład. Jest to wprawdzie okres wojen krzyżowych, które nieodmiennie kojarzą się z wojną „krzyża” z „półksiężycem”. Jednak wybrany przeze mnie „atak na Kościół” miał miejsce w kraju chrześcijańskim i wśród ludu katolickiego. Mam na myśli tragedię ludu Oksytani i tamtejszego Kościoła katarów, zwanych także abigensami (od greckiego katharoi – czyści i miejscowości Albi w pobliżu Tuluzy, gdzie ich kaznodzieje głosili swoje kazania) Jest to pierwsza tak dobrze udokumentowana tragedia ludzi wyznających Chrystusa, wobec których papież rzymski ogłosił krucjatę i którzy za obronę własnej niepodległości i wiary zapłacili często najwyższą cenę. Krucjata przeciwko katarom to także początek formowania się kościelnej policji sumień – Inkwizycji, która kilkuwiekową działalnością pokazała inne niż twarz skaleczonego staruszka oblicze.
Kiedyś miałem przyjemność odwiedzić Oksytanię (dawną Langwedocję), leżącą obecnie w południowo zachodniej Francji. Ta wspaniała kraina, nosząca silne wpływy pobliskiej Aragonii, wprost usiana jest wspaniałymi „orlimi gniazdami” – średniowiecznymi fortecami, górującymi na przedgórzu Pirenejów. Tam ponownie zetknąłem się z „herezją” katarów-albigensów a także waldensami, mistykami, bogomiłami i innymi pseudopaulicianami, o których czytałem kiedyś z zapartym tchem w „Imieniu róży” Umberto Eco, a którzy w ówczesnym świecie odważyli się próbować reformować Kościół lub przynajmniej żyć, myśleć i wierzyć w Boga i Chrystusa inaczej niż nakazywał papież i jego dwór. Po powrocie sięgnąłem po książkę Malcolma Barbera „Katarzy” opisującą ze stoickim spokojem i bez emocji właściwych wybitnemu historykowi dzieje Hrabstwa Tuluzy i tragedię bonhommes czyli „dobrych ludzi”, „poczciwców” jak ich ówcześnie nazywano, nie jedzących mięsa, odpłacających „dobrem za złe” i myślących o Bogu inaczej niż myślał papież Innocenty III i ich prześladowcy w habitach dominikanów. Katarzy są zatem przykładem tak samo dobrym jak każdy inny przykład zbrodni Instytucji Kościoła na niewinnych ludziach, jaki wydarzył się na przełomie minionego tysiąclecia.
Jeszcze jedna dygresja. Paweł Jasienica w swej historii Polski w pięciu tomach nauczył mnie kiedyś by „nie przykładać współczesnej miary do czynów ludzi minionych wieków”. Uważam jednak, że ból i cierpienie palonych żywcem są „odczuciem” uniwersalnym a człowiek może odczuwać współczucie tak samo teraz jak i kiedyś. Przykazanie „nie zabijaj i „miłuj nieprzyjaciół swoich” jest tak proste, że naprawdę trudno uwierzyć by ktoś mógł nie rozumieć go kilka wieków temu. Jak pokrętnym sofistą trzeba być – o święty Augustynie, by tak proste prawdy przekuć w doktrynę wojny sprawiedliwej”. Nic nie usprawiedliwia w moich oczach instytucji Kościoła rzymskiego ani wtedy ani dziś, powstałego przecież w oparciu o te dwie proste prawdy, podkreślającego na każdym kroku swą ciągłość i dwutysiącletnią tradycję. Instytucja Kościoła XII-wiecznego to zatem ta sama Instytucja co dzisiaj chociaż Inkwizycja nosi już nazwę Kongregacji Nauki Wiary.
Katarzy i inni „heretycy langwedoccy zaatakowali zatem Kościół[3], który jeszcze wtedy przemawiał ustami papieża a mnie z pomocą Dziennika telewizyjnego. W odpowiedzi na atak następca Chrystusa na ziemi papież Innocenty III zawołał na soborze w 1208 r; „Zwolenników herezji atakujcie z większą odwagą niż Saracenów (…) naprzód przeto żołnierze Chrystusa! Spieszcie dzielni rekruci do armii chrześcijańskiej! Niechaj powszechny krzyk boleści Świętego Kościoła zerwie was na nogi, niechaj przepełni was zapał pobożny, byście pomścili potworną zbrodnię popełnioną przeciw waszemu Bogu[4].
Na efekty takiego wezwania Langwedocja nie musiała długo czekać. Piekło krucjaty rozpoczęło się już w kolejnym roku 1209 Pierwszą ofiarą „żołnierzy Chrystusa” padło oblężone i zdobyte 22 lipca 1209 roku Bezies. W tym liczącym od 8 do 9 tysięcy mieście mieszkało ok 700 katarów[5]. Jak donosi kronikarz „zabili wszystkich, którzy umknęli do kościoła [katedry Saint-Nazarie], nie uratował ich ni krzyż ni ołtarz ni krucyfiks. Oszaleli nędznicy uśmiercili nawet duchownych i niewiasty i dzieci. Wątpię by choć jeden człowiek uszedł z życiem”. Na czele krucjaty stanął Arnold Amalaryk, zakonnik, cysters, opat ówczesnej siedziby zakonu cystersów – Citeaux. To w jego usta Cezariusz z Heisterbach w sowim Dialogu o cudach wkłada słynne słowa „Zabijcie ich (wszystkich) Bóg rozpozna swoich”. „Widząc z wyznań katolików, że pomieszani byli z heretykami [krzyżowcy] rzekli do opata. Cóż mamy czynić panie? Nie umiemy odróżnić dobrych od złych (…) Opat rzekł podobno „Zabijcie ich . Bo Bóg wie, którzy są jego. Tak oto liczne osoby zgładzono w tym mieście”. Spór historyków o to czy słowa te padły z ust opata Citeaux czy nie jest bez większego znaczenia wobec faktu wymordowania tysięcy bezbronnych mieszkańców Bezies i jego przywództwa nad Krzyżowcami. Jak streścić całe okrucieństwo „rycerzy” Chrystusa i tej wojny. W jakiś graniczący z obłędem sposób można rozumieć prostych żołnierzy, którzy po zdobyciu Puisseguier broniących twierdzy żołnierzy zasypali żywcem w fosie a dowodzącym im oficerom wyłupili oczy, obcięli nosy, uszy i górne wargi i tak puścili wolno. Zemsta za ten czyn dosięgła obrońców twierdzy Bram, którym wyrządzono dokładnie to samo i wysłano do Cabaret, pod przewodnictwem oficera, któremu zostano jedno oko.[6] Trudno jednak zrozumieć jakimi zasadami kierowali się ludzie Kościoła – księża i zakonnicy, nakazując spalić żywcem 140 katarów w Minerve w lipcu 1210 r., w maju 1211 od 300 do 400 w Lavaur, wkrótce potem od pięćdziesięciu do stu w Les Casses. Ostatni akt zemsty za atak na Kościół „żołnierzy” Chrystusa to 144 ostatnich poczciwców spalonych żywcem na zboczach Montsegyr 16-go marca 1244 r.
Potem pozostała już tylko propaganda. Jeden z przywódców Krucjaty, Szymon z Monfort, zabity w jej trakcie i pochowany w katedrze w Carcassone wg epitafium „jest świętym i męczennikiem, w którego na powrót wstąpi tchnienie życia i który w cudownej radości dziedziczyć będzie i rozkwitać, nosić koronę i zasiądzie w Królestwie”. Dalszą część epitafium dopisał anonimowy autor .. … „bo jeśli zabijaniem ludzi i przelewaniem krwi (…) sprowadzaniem śmierci (…) szerzeniem pożogi, niszczeniem ludu (…) grabieniem ziemi i zachęcaniem do pychy, podsycaniem zła i tłumieniem dobra, uśmiercaniem niewiast i zarzynaniem dzieciątek człowiek na tym padole może zaskarbić sobie łaskę Jezusa Chrystusa to dalibóg hrabia Szymon nosi koronę i światłość roztacza w niebie ponad nami”[7].
Odwet za tamten „atak na Kościół” zrodził jeszcze jednego demona – Inkwizycję. Początki działalności tej policji sumień mają właśnie miejsce w trakcie powstawania i tłumienia „herezji” katarskiej.
Jest wielce prawdopodobne, że z metod pracy inkwizytorów natchnienie czerpał Orwell pisząc swój rok 1984. Metodą prowadzonych przez nich dochodzeń było donosicielstwo, strach i bezprawne oskarżenia. Inkwizytorzy, wywodzący się głównie spośród zakonu dominikanów (św. Dominika uważa się za pierwszego inkwizytora) zbierali całą lokalną ludność i wzywali do składania zeznań wszystkich dorosłych mieszkańców danej parafii, przy czym męską część od czternastego roku życia a żeńską od 12 (lub młodszych jeśli uznani zostali za winnych przestępstwa). Wszyscy stawieni musieli wyprzeć się domniemanej herezji i aktywnie pomagać w ściganiu i chwytaniu heretyków. Najlepszym sposobem oddalenia od siebie podejrzeń było wskazanie innej osoby.
Zasądzane przez zakonników Zakonu Kaznodziejskiego kary to pozbawienie majątku, więzienie, tortury, spalenie żywcem. Dominikanie nie przepuszczali nawet zwłokom. Bernardus Guidonis, znany bardziej jako Bernard Gui, dominikanin, inkwizytor, i biskup Lodeve w latach sprawowania „posługi” tj 1308 -1323 wydał 930 wyroków. Z tej liczby ogółem wydał 41 wyroków śmierci (z czego 29 razy między marcem 1308 a wrześniem 1313). W tymże okresie (1308–1313) nakazał również dokonanie 49 (z ogólnej liczby 69) ekshumacji połączonych z paleniem zwłok zmarłych oskarżonych o kataryzm. Wydał również 22 nakazy spalenia domostw, w których podejmowano gościną katarów lub były miejscem odprawienia katarskiej liturgii. Innymi karami stosowanymi przez niego były m.in. więzienie (zastosowane w stosunku do 308 osób), ekskomunika nałożona na zbiegłych (40 osób). Udział kobiet w ogólnej ilości przesłuchanych przez Bernarda Gui wynosił ok. 40%, a wśród osób, które skazał ok. 46%.[8] Innym świętym zakonnikiem i dominikaninem i inkwizytorem jest Piotr z Werony, który gdy przybył do Mediolanu „wszystkim oskarżonym o herezję ani wytchnienia ani dachu nad głową nie dawał”[9]
Z przykładu katarów widać wyraźnie że biada atakującym. Tam za życie jednego papieskiego legata zapłaciła cała kraina. Kto dziś zapłaci za ten plaster na policzku. Kto odpowie na „troskę” biskupa Jędraszewskiego i jego kolegów z kurii i episkopatów „całej Europy” Już dziś dzielni mołojcy i pionierzy spod Ikei chętnie zapalili by stosy pod każdym kto ich zdaniem atakuje Kościół. Przyprowadzone za rękę dzieci wrzeszczą że trzeba j…bać j…bać j…bać a ich mądre mamy aż się palą by komuś przygrzmocić. Tak tak , odrąbana będzie ta ręka podniesiona …… Kościół.
[1] Tygodnik Do Rzeczy lipiec 2019
[2] Wykład z 12 października 2012 z Trynity College na Wydziale Slawistyki uniwersytetu w Cambrige przytoczony w książce „Na krańce Świata. Podróż historyka przez historię. Autor Norman Davis wydawnictwo Znak horyzont 2017.
[3] Bezpośrednią przyczyną krucjaty miało być zabicie przez wasali hrabiego z Tuluzy Piotra z Castelonne – legata papieskiego.
[4] Źródła przytoczone w książce Katarzy Malcolma Barbera str. 91 usprawiedliwienie przemocy Państwowy Instytut Wydawniczy 2005
[5] Źródła przytoczone w książce Katarzy Malcolma Barbera str. 101 102 wyprawy krzyżowe przeciw albigensom Państwowy Instytut Wydawniczy 2005
[6] Źródła przytoczone w książce Katarzy Malcolma Barbera str. 108 wyprawy krzyżowe… Państwowy Instytut Wydawniczy 2005108
[7] Źródła przytoczone w książce Katarzy Malcolma Barbera str. 101 102 wyprawy krzyżowe przeciw albigensom Państwowy Instytut Wydawniczy 2005
[8] Źródła przytoczone w książce Katarzy Malcolma Barbera str. 115 Schyłek kataryzmu. Państwowy Instytut Wydawniczy 2005, a także Wikipedia hasło Bernad Gui
[9] Jakub de Voragine złota legenda Pax warszawa 1055 s 227-236 za „Katarzy” Malcolm Barber
Kliknij na gwiazdkę aby ocenić artykuł
Wyniki 0 / 5. Ilość głosów: 0
Brak ocen. Bądź pierwszy!